Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie zważywszy, że spektrum jest bardzo różnorodne i każde dziecko jest inne, inaczej się rozwija, ma inne potrzeby. Dlatego nie dam nikomu absolutnie żadnej uniwersalnej recepty, a już tym bardziej nie zamierzam mówić rodzicom jak mają postępować ze swoimi pociechami. To, co mogę zrobić, to opowiadać jedynie o sobie i o swoich mocniejszych i słabszych stronach, oraz o tym z czym sobie radzę lepiej, a z czym gorzej tak, by mogło to posłużyć wam, jako inspiracja w ich wspólnej podróży ze swoimi dziećmi :)
Nie zamierzam opisać wszystkiego w jednym poście, bo to bez sensu, a i niewielu dotrze do mety tego posta, więc będę dzielić to na mniejsze kawałki.
Co jest dla mnie istotne to to, że strona ta należy do mnie i to, co tutaj znajdujecie i będziecie znajdywać stanowi tylko i wyłącznie moje doświadczenia, moje opinie, moje odczucia i emocje. To, że u osoby X ten typ problemu nie istnieje, nie oznacza, że nie może się on przytrafić osobie w spektrum, dlatego bardzo proszę każdego, kto to czyta o nabranie dystansu i zrozumienie, że to tylko i wyłącznie moja opowieść, a co z niej weźmiecie, to już wasz interes :)
Mam kilka takich obszarów, w których kiepsko sobie radzę. Myślę, że każda dorosła osoba w spektrum takowe posiada.
Jednym z nich jest kwestia załatwiania spraw urzędowych. Tu kompletnie sobie nie radzę i potrzebuję pomocy i pokierowania z zewnątrz, stąd dość często szukam po prostu osoby, która mogłaby przeprowadzić mnie przez ten pogmatwany labirynt spraw i wniosków i dopilnowała, bym wszystko zrobiła na czas: popłaciła rachunki, poskładała wnioski, słowem - ogarnęła tą kuwetę. Bez tej pomocy potrafię obudzić się z ręką w nocniku. Przyznaję się, że w tej materii robię wszystko na ostatnią chwilę. Nie wiem czemu tak jest, ale to, co wiem na pewno to to, że nie rozumiem urzędniczego bełkotu. każdy dokument muszę przeczytać kilka razy zanim zjarzę o co tak naprawdę w nim biega. A i tak dopytuję mądrzejszych od siebie. Bardzo denerwuje mnie doszukiwanie się konkretnej informacji spośród tony niepotrzebnych słów i informacji. Mam problem nawet w tym, żeby zorientować się, która kwota na rachunku jest właściwa do zapłaty. Jednym słowem - masakra.
Mnie rodzice tego nie uczyli, choć obie babcie były księgowymi, to jednak tego drygu po nich nie odziedziczyłam 🤔 Wielka szkoda, że tego typu zajęć nie ma w szkołach, chociaż może już częściowo są, a ja nie jestem na czasie ;-)
Nie wiem, ale może warto zawczasu zadbać o tą właśnie sferę w domu?
Zabrakło mi bardzo wyniesienia z domu umiejętności rozpoznawania swoich mocnych stron oraz wykorzystywania swoich zasobów. I o ile problem ten nie dotyczy jedynie dzieci nie - neurotypowych, to więcej kompetencji do poradzenia sobie z tym mają jednak dzieci neurotypowe. O co mi chodzi? A mianowicie o to, że niestety w większości przypadków dzieci wychowywane są "na kogoś". Znaczy to ni mniej ni więcej, jak to, iż wielu dorosłych to odbicie ambicji i oczekiwań swoich rodziców. Nie będę się teraz nad tym rozwodziła, bo nie o tym chcę pisać. Powiem tylko tyle, że większości NT istot to zupełnie nie przeszkadza.
Mały As natomiast nie należy do mega plastycznych istot, z których da się ulepić idealną formę samego siebie (mówię o wychowaniu przez rodziców). Niestety nie należy też do osób, które pozostawione samym sobie dokonają cudu własnej umysłowej ewolucji, jako w pełni samodzielne i świadome tego, czego chce od życia jednostki. Asowi trzeba w tym pomóc. Niestety osobiście nigdy nie doświadczyłam tego we własnym dzieciństwie, stąd o tym właśnie chciałam napisać. Będąc wychowywana "na kogoś" bardzo się w życiu pogubiłam i mimo masy zalet i zasobów, nie potrafiłam zrobić z nich nigdy właściwego użytku. Dlaczego? Dlatego, że mam wiele pasji, wiele zalet, wiele obszarów wiedzy mnie bardzo kręci i interesuje. Potrafiłam spędzać całe dnie na czytaniu encyklopedii, ale jak przyszło co do czego, nie potrafiłam dokonać właściwego wyboru z pomiędzy nich tego, co stałoby się moim celem przewodnim w życiu. To się przekłada na tą umiejętność rozpoznawania rzeczy ważnych od tych mniej ważnych, wyboru tych właściwszych, ustalenia priorytetów, a przede wszystkim celów. Zabrakło moim rodzicom tej uważności i wrażliwości na moje potrzeby i odpowiedniego pokierowania i zarządzania moimi zasobami.
Bill Gates powiedział kiedyś, że niepełne zrozumienie celu stanowi podstawowe zagrożenie każdego projektu.
Dlatego z mojej własnej perspektywy mogę jedynie poprosić rodziców małych ASów, by uważnie przypatrywali się temu w jakim kierunku podąża ich dziecko i nauczyli je zrobić z tych swoich pasji użytek rezygnując jednocześnie z pomysłów upupienia ich na własny obraz i podobieństwo, lub nie daj Boże zmuszając ASy do tego, by zostali tym i tym, bo w końcu są tak inteligentni, że mogą zdziałać wszystko.
Na koniec tej części chciałabym wyjaśnić, dlaczego cytuję dzisiaj akurat Billa Gatesa. Otóż nie bez przyczyny :) Jak pewnie wielu z was już wie Bill ma Zespół Aspergera. Jeśli ktoś nie zna historii jego życia od dzieciństwa do zbudowania imperium, to warto uzupełnić tą ciekawą wiedzę. Osobą, która umiejętnie zarządzała fiksacjami i pasjami małego Billa była jego matka. Matka, która wiele z jego różnych dziwnych zachowań, w tym jego osobistego buntu, wyprowadziła na właściwe tory. I nie mówię tutaj bynajmniej o kwestiach finansowych, ale zupełnie o czymś innym - o wykorzystywaniu i umiejętnym zarządzaniu własnymi zasobami w oparciu o umiejętne rozpoznawanie swoich mocnych i słabych stron i robienia z nich użytku, a nie zamykania ich na klucz w szufladzie i bez porównywania swojego ASa z innymi dzieciakami, czy to NT, czy NNT :)
No comments:
Post a Comment