EPI MAMA W OGNIU BRAKU AKCEPTACJI
Post ten powstał "na szybko", a pisząc go kierowałam się potrzebą chwili śledząc na facebooku jeden z postów na temat epilepsji. Post został napisany przez strasznie wystraszonego ojca 2.5 letniej dziewczynki, który w akcie desperacji szukał porad prawnych w zakresie możliwości ograniczenia matce chorej na padaczkę kontaktu z własnym dzieckiem. Swoje intencje kilkanaście godzin próbował wyjaśniać troską o bezpieczeństwo córki. Post jednak w 99% nie spotkał się z pozytywnym odbiorem, a wręcz rozgrzał do czerwoności i podniósł ciśnienie kobietom, szczególnie epi matkom, które same chorując na padaczkę wychowują dzieci. Nie zostawiły one na tym ojcu suchej nitki. Nie trzeba się domyślać zatem, jakie emocje wywołał we mnie. Wiele godzin hamowałam się przed zlinczowaniem człowieka publicznie i pewnie częściowo to zrobiłam. Jak się potem okazało taki "zimny prysznic" na ciasny rozum czasem robi dobrze, bo tata zmiękł i powoli powoli zaczął przemawiać ludzkim głosem, aż w końcu rozgościł się u mnie na privie.
CZŁOWIEK CHORY TO NIE ZABAWKA - POPSUŁ SIĘ, WIĘC DO ŚMIECI
Wiążąc się z drugą osobą, ślubując jej miłość i wierność należy wziąć pod uwagę fakt, że życie czasami pisze różne scenariusze. Nie zawsze dane jest nam trwać w zdrowiu i ogólnym dobrostanie. Zdarza się, że piękne i spokojne życie zakłóca choroba, a wtedy życie całej rodziny zostaje przewrócone do góry nogami. Zaczyna się okres przemeblowania dosłownie wszystkiego. Czasem choroba drugiej osoby daje się tak we znaki, że pojawia się ochota ucieczki. Ucieczki ze strachu przed tym, co może nas jeszcze spotkać, czy sobie poradzimy...
I tu już nie tylko chodzi o epilepsję, ale ogólnie o całą rzeczywistość jaka nas otacza, rzeczywistość, która uczy odrzucania tego, co inne i wyrzucania osób chorych i tych, które w jakiś sposób nie wpisują się w społeczne ramki wyobrażeń, na margines życia tak, jak wyrzuca się zepsute, czy zużyte zabawki, jednak nie tędy droga.
Jesteśmy różni i takie jest życie. Mamy różne zdanie, różne kolory skóry, mówimy różnymi językami. Jedni są zdrowi, a inni są niepełnosprawni, ale wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, z takimi samymi mózgami, uczuciami, narządami, rękoma i nogami i każdy z nas ma swoje uczucia i nikt nie chciałby zostać odrzuconym z powodu swojej "inności" od średniej statystycznej, a już na pewno nie ze względu na chorobę, której przecież nikt z nas nie wybiera świadomie. Nikt z nas nie chce być chorym.
ZERWANIE WIĘZI MATKA DZIECKO JAKO TRAUMA POGŁĘBIAJĄCA ATAKI CHOROBY
W poście pisanym przez tegoż ojca dostrzec można kilka powtórzonych komentarzy, jakoby stres nie wpływał, lub nie miałby żadnego wpływu na stan opiekującej się dzieckiem matki. Postaram się drogi tato udowodnić Ci jak bardzo się mylisz i jak fatalna w skutkach może być decyzja o ograniczeniu kontaktu matki i dziecka dla powodzenia leczenia jej choroby.
U chorych na padaczkę mogą występować różne problemy psychiatryczne, w tym zaburzenia nastroju, zaburzenia psychotyczne i zaburzenia osobowości.
Co więcej, dane na temat związku między obniżeniem jakości życia chorych na padaczkę (ocenianą w Quality of Life In Epilepsy-89) a depresją (ocenianą w Skali depresji Becka) są niezwykle spójne. Ciekawe, że nie obserwowano takiego związku z częstością napadów, jeżeli nie ma pełnej remisji, ani z żadnymi innymi zmiennymi klinicznymi lub demograficznymi. Pojawiają się podobne dane dotyczące zaburzeń lękowych w padaczce. Obserwacje te przemawiają za tym, że wykrywanie i leczenie współwystępujących zaburzeń psychicznych u chorych na padaczkę może być jednym ze sposobów poprawy stanu zdrowia i jakości życia pacjenta.
Analizując zależności między padaczką a depresją z wykorzystaniem złożonego modelu matematycznego, wykazano że, chociaż częstość napadów mogła być związana z depresją, to depresja jest również niezależnym predyktorem większej częstości napadów, co wskazuje na zależność dwukierunkową. W związku z tym uznano, że leczenie współwystępujących z padaczką zaburzeń nastroju może poprawiać kontrolę napadów.
Depresja jest najczęstszym zaburzeniem psychicznym u chorych na padaczkę i istotną przyczyną powikłań. W różnych badaniach stwierdzano, że na depresję cierpi 20-55% chorych z nawracającymi napadami padaczkowymi. Brakuje dokładnych danych dotyczących rozpowszechnienia i zachorowalności, co może być spowodowane różnicami dotyczącymi metodologii i badanych grup, zbyt rzadkim zgłaszaniem objawów depresyjnych przez chorych i zbyt rzadkim ich rozpoznawaniem przez lekarzy. Coraz więcej dowodów przemawia za biologicznymi zależnościami między depresją a padaczką. Istotnymi czynnikami w patogenezie obydwu zaburzeń może być niedobór amin biogennych i kwasu γ-aminomasłowego. Wydaje się, że depresja występuje częściej u chorych na padaczkę niż u osób cierpiących na inne przewlekłe choroby somatyczne, w tym astmę, co sugeruje, że nie jest zależna jedynie od reakcji emocjonalnej na upośledzające funkcjonowanie przewlekłe schorzenie.
Czynniki ryzyka zaburzeń psychicznych w padaczce:
Czynniki psychospołeczne:
Przewlekły charakter choroby, niski status społeczno-ekonomiczny, słabe wykształcenie, stygmatyzacja społeczna, trudności w przystosowaniu się do konsekwencji choroby, zewnętrzna lokalizacja kontroli, lęk przed napadami, nadopiekuńcza postawa rodziny, ograniczenia prawne, niska samoocena itd...
Więcej można poczytać tu:
https://podyplomie.pl/publish/system/articles/pdfarticles/000/010/191/original/57-66.pdf?1472649433&fbclid=IwAR3RbkVnr4FUqzg4kLOXb8UrtLD0I_393Ie70faDXbX2z9PDmbQw-cJHxe4
i tu:
https://www.centrumdobrejterapii.pl/materialy/problemy-i-kryzysy-psychiczne-w-przebiegu-padaczki.
Tak sobie myślę o tej i o do tej podobnych sytuacjach - jak łatwo jest zniszczyć, zrujnować więź dziecka z rodzicem tylko dlatego, że jest on "nieidealny", czy chory i jak trudno jest cofnąć się potem z tej ścieżki wykluczania tych osób, które nie pasują do naszego obrazu wymalowanego nam przez alienującego, w tym przypadku z powodu niepełnosprawności, rodzica. Może prościej byłoby, gdyby to chore wykluczenie kończyło się tylko w tym miejscu (w systemie rodzinnym), ale niestety to jedynie marzenie, bo rzeczywistość niestety wygląda nieco inaczej - bardziej mrocznie. Wykluczając matkę ze swojego życia, dziecko odrzuca tak naprawdę połowę siebie. Połowę swojego ciała, osobowości, to, co podarowała mu matka w chwili "wydania" go na świat. Nie jest i nie będzie już nigdy pełnym człowiekiem, z w pełni ukształtowanym systemem wartości. Będzie półsierotą, co więcej będzie odrzucał innych, bo taki model relacji zostanie mu przekazany.
Wyobrażam sobie tą młodą dziewczynę ok 30 letnią, której życie w wieku 27 lat, po pierwszym ataku padaczki, nagle przewróciło się do góry nogami, którą opuścili wszyscy: rodzina, partner myśli nad ograniczeniem jej dostępu do dziecka...Ten sam partner, który próbuje przekonać wszystkich, którzy z nim rozmawiają, że chce, że chciałby uleczyć matkę swojego dziecka z padaczki, że przecież jeździ z nią od lekarza do lekarza, wykupuje leki itd..., jednocześnie dając jej do zrozumienia, że z powodu swojej niepełnosprawności nie może być pełnowartościową matką, otwarcie mówiąc, że gdyby wiedział wcześniej, że jest chora, nie zdecydowałby się na posiadanie z nią dziecka...Ten sam partner wbija w jej serce nóż zadając jej cios nie do odparcia, niszcząc do reszty jej mózg, który nie wytrzymując samotności i cierpienia zwariuje jeszcze bardziej.
Ten sam człowiek, który deklaruje chęć uleczenia matki swojego dziecka próbuje wmówić wielu osobom, że absolutnie jego partnerka nie ma żadnych stresów i w żadnym wypadku stres nie może być u niej wyzwalaczem ataków. Oczywiście odrzucenie przez jej własną rodzinę i odczuwanie braku akceptacji z jego strony do stresorów nie zalicza... To tylko takie sobie małe pierdolety.
Otóż NIE. To nie są pierdoły bez znaczenia dla stanu osoby chorej. To olbrzymi ciężar psychiczny dla osób zdrowych, a co dopiero dla osób chorych...
Stres wpływa na poziom hormonów,
czyli neuroprzekaźnictwo. Jesteśmy tak skonstruowani, że nasz organizm
to pewna kompozycja czynników psychofizycznych, często mocno
oddziałujących na siebie. Ciągłe dawki stresu, do tego strach spowodowany możliwością utraty dziecka może mieć dla tej kobiety poważne skutki neurologiczne.
A więc drogi tato, jeśli boisz się o swoje dziecko tzn, że nie dołożyłeś wszelkich starań w to, aby tak przemeblować życie rodzinne i dostosować je do osoby chorej, aby zminimalizować stres wynikający z potrzebnego opuszczenia domu i udania się do pracy. Zamiast sięgać po argumenty prawne pomyśl, co możesz zrobić, by wszystkim żyło się lepiej i bezpieczniej. Poniżej przedstawiam Ci kilka opcji, z których przy odrobinie dobrej woli mógłbyś skorzystać :)
BHP CHOREGO NA PADACZKĘ
KUCHENNE REWOLUCJE
Rodzic, który jest sam w domu i ma pod opieką dziecko, a wie, że jego ataki przebiegają nagle i towarzyszą im upadki z utratą świadomości oraz drgawkami itp...powinien zachować szczególną ostrożność, szczególnie wtedy, kiedy pod jego nogami kręci się mały brzdąc w postaci zawsze ciekawego dziecka. O ile osobiście uważam, że osoby chore na padaczkę powinny żyć normalnie, o tyle w kuchni zawsze wymagane jest zachowanie minimalnej ostrożności, szczególnie, jeśli posługujemy się niebezpiecznymi narzędziami.
Najlepiej by było, gdyby małe dziecko nie przebywało obok mamy w kuchni, a zamiast tego np ze swoimi zabawkami w bezpiecznej odległości od mamy w kojcu tak, by ochronić je przed ewentualnym wypadkiem, w którym z ręki mamy np mógłby wypaść nóż, lub co gorsza trzymając go w ręce mama podczas drgawek mogłaby niechcący zranić dziecko. O takiej sytuacji wprawdzie nigdy nie słyszałam, jednak warto mieć to na uwadze.
Zaniepokojony rodzic udający się do pracy i zostawiający dziecko pod opieką drugiego, chorego rodzica, może oczywiście w miarę możliwości zapobiec wielu zdarzeniom, np poprzez wcześniejsze przygotowanie śniadania i zostawienia go w pokoju mamy i dziecka. Również obiad mama i tata mogą przygotować dzień wcześniej tak, by mama mogła go jedynie odgrzać i nie męczyć się z jego przygotowaniem w trakcie opieki nad dzieckiem. Wszystko jest bowiem kwestią dobrej organizacji. Nie trzeba uciekać się wtedy do żadnych drastycznych rozwiązań.
DOM/MIESZKANIE JAKO BEZPIECZNE SCHRONIENIE
Starczy odrobina wyobraźni i dobrej woli, by ułatwić życie osobie chorej, która ma pod swoją opieką dziecko, bądź dzieci i wyeliminować praktycznie do zera niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka będącego pod opieką chorego rodzica.
Takich sposobów jest dużo. Ja w swoim mieszkaniu np we wszystkich oknach zamontowałam klamki na kluczyk z blokadą, kiedy okno jest otwarte. Taka blokada zabezpiecza dziecko przed wypadnięciem i nie pozwala mu na żadne manewry przy uchylonym oknie. Wstawiam zdjęcie poglądowe jak wygląda taka klamka, a można ją kupić w każdym większym markecie budowlanym:
Prócz klamek na kluczyk polecam rozważyć zamontowanie w drzwiach wysokich klamek, do których MAŁE dziecko nie dosięgnie. Wiadomo, że w pierwszej kolejności zabezpieczyć należy dziecko, które ze względu na swój młody wiek nie jest w stanie jeszcze przewidzieć konsekwencji swoich działań. Wtedy możemy być pewni, że podczas napadu padaczki matki, dziecko nagle nie opuści pomieszczenia i nie wyjdzie np na klatkę schodową. Starsze dzieci są już na tyle duże, że same potrafią zadbać o swoje bezpieczeństwo i często pomóc swojej mamie wzywając do niej pomoc, bo o tym, że drzwi wyjściowe z mieszkania, w którym jest małe dziecko powinny być zakluczone, a wszystkie niebezpieczne dla dziecka przedmioty powinny być pochowane w bezpiecznym miejscu, najlepiej zabezpieczonej specjalnym zamknięciem szafie nie trzeba raczej wspominać...myślę...
Rodzice powinni również pomyśleć, i to nie tylko ci, którzy zmagają się z chorobą, jaką jest padaczka, o zabezpieczeniach gniazdek elektrycznych, żeby ciekawe świata dziecko, nudzące się podczas "chwilowej absencji" matki, przypadkiem nie postanowiło sprawdzić, co kryje się w tych interesujących malutkich dziurkach.
Zabezpieczenia kantów stołów oraz kominków, jeśli ktoś je w domu posiada to kolejny punkt z listy rzeczy potrzebnych, które warto rozważyć po to, by nie doprowadzić niechcący do urazu u dzieci lub ewentualnego poparzenia. Ogień to żywioł, do którego ciągnie bardzo chętnie praktycznie każde dziecko. Nie znam rodzica, który choć raz nie musiał upominać dziecka, by nie wkładało rąk do ognia. poparzenia to dość częsty uraz u małych dzieci, z którym rodzice pojawiają się u lekarzy.
Ostatnim ważnym punktem, jeśli chodzi o takie techniczne zabezpieczenia, to zabezpieczenie dziecka przed upadkiem ze schodów. W wielu dzisiejszych domach rodzice instalują barierki, które, choćby czasowo spowalniają dziecko, które naturalnie będzie próbowało się po tych schodach poprzemieszczać.
http://www.e-mieszkanie.pl/a/jak-zaaranzowac-mieszkanie-bezpieczne-dla-dziecka-18194.html
Chciałabym dosłownie kilka zdań poświęcić kąpieli dziecka. Jeśli nie trzeba to osoba chora na padaczkę z częstymi napadami, niech sama tego nie robi. Zawsze można poczekać na powrót do domu drugiego rodzica i zrobić to razem. Woda to ogromny żywioł pochłaniający wiele istnień ludzkich, w tym niestety wiele dzieci. Dzieci toną po cichu, często w skutek kilkuminutowej nieobecności rodzica, który postanowił dosłownie na sekundę wyjść z łazienki. Osoba z epilepsją jest szczególnie narażona na napad padaczkowy podczas wykonywania różnych czynności, w tym podczas kąpieli dziecka i powinna zachować szczególną ostrożność przebywając w łazience razem z dzieckiem. Najlepiej również unikać zatykania otworów odpływowych w wannie podczas mycia dziecka tak, aby w razie czego dziecko nie utonęło w napełniającej się wodą wannie.
OPIEKA A SAMODZIELNOŚĆ DZIECKA
We wspomnianym wyżej poście tata martwił się tym, iż mama podczas napadu może "zabić" dziecko przygniatając je własnym ciałem. No szczerze powiem, że jeszcze nigdy o takim wypadku nie słyszałam, ale kto komu zabroni się martwić na zapas ;-)
Oto kilka rozwiązań - tak na szybko, które przyszły mi do głowy. Nie wiem - może choć trochę uspokoją tego biednego ojca, który w pracy odchodzi od zmysłów, bo ola boga córka może przypadkiem zginąć z rąk własnej matki.
Mamo:
Nie musisz nosić dziecka po domu na rękach i wykonywać z nim wszelkich czynności domowych. Niech maluszek zostanie w łóżeczku ze swoimi misiami, a Ty zajmij się odkurzaniem, czy czym tam jeszcze musisz. Jeśli dzieciaczek płacze przytul go, ale siedząc na kanapie, bądź na łóżku. Kanapa amortyzuje wszelkie upadki i przeciwdziała urazom. Ciągłe noszenie dziecka wcale nie jest aż takie korzystne (prócz sfery emocjonalnej dziecka) ani dla Twojego kręgosłupa, ani dla Twojego fizycznego komfortu. Dziecku nie stanie się krzywda, jeśli chwilę pobędzie w swoim łóżeczku, oczywiście pod warunkiem, że nie wydziera się wniebogłosy i nie wyjdzie mu przez to przepuklina pępkowa :) A jeśli dzieje się łóżeczkowy dramat uspokój dziecko na łóżku, a nie chodząc z nim po mieszkaniu.
Ucz dziecko od małego samodzielności. Ubierać można klęcząc zamiast stojąc i przemęczając kręgosłup.
DZIECKO I SŁUŻBY RATOWNICZE JAKO WSPARCIE W CHOROBIE
Jeśli mamy w domu starsze dziecko, warto, naprawdę warto zaprosić je do pomocy choremu rodzicowi. Wbrew pozorom dzieci często potrafią skutecznie uratować życie nie tylko rodzicom, ale również innym ludziom znajdującym się w trudnej sytuacji.
Każdy rodzic, zdrowy bądź chory, zobowiązany jest nauczyć dzieci sposobów radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Powinien przekazać im niezbędną wiedzę w zakresie choroby drugiego rodzica, nauczyć odpowiedniego postępowania i absolutnie nie bać się, że sobie nie poradzi, bo poradzi sobie lepiej niż niejeden dorosły.
NUMER ALARMOWY 112 JAKO WSPARCIE RODZINY W PRZEWLEKŁYCH CHOROBACH
112 to numer alarmowy, bezpłatny i dostępny na terenie
całej Unii Europejskiej zarówno dla telefonów stacjonarnych, jak i
komórkowych. Numer alarmowy 112 można wybrać w telefonie nieposiadającym
karty SIM.
Numer alarmowy 112 odbierany jest w każdym województwie i skupia wszystkie najpotrzebniejsze służby dla ratowania zdrowia, życia i mienia. Operatorzy numeru alarmowego posiadają bogatą bazę numerów jak również system zapamiętywania i opisywania konkretnych numerów i zgłoszeń indywidualnych. Każdy operator numeru alarmowego 112 posiada możliwość opisywania na konsoli konkretnego przypadku osób przewlekle chorujących, co pozwala mu szybkie zorientowanie się w tym kto dzwoni, na co choruje i co się u niego najczęściej dzieje. Na prośbę rodziny operator może zapisać sobie każdą informację, która pozwoli mu na szybką reakcję w przypadku sytuacji kryzysowej. Można poprosić, w razie braku odzewu ze strony pacjenta, o przekazanie ratownikom medycznym, że może być tam potrzebna interwencja. Jest to możliwe w przypadku, gdy dzwoni dziecko i nie potrafi powiedzieć co się dzieje, bo jest za małe, ale ratownik wie i widzi, że w domu znajduje się osoba chora na epilepsję i najprawdopodobniej właśnie ma napad padaczki. Operator może zapisać sobie taki numer w sposób następujący: OSOBA Z EPILEPSJĄ SAMA W DOMU Z DZIECKIEM. Teraz starczy już tylko nauczyć dziecko w jaki sposób może wybrać z telefonu mamy numer 112.
NIEOCENIONA POMOC SĄSIADÓW I SPOŁECZEŃSTWA, WIEDZA, WSPARCIE I EDUKACJA
Ostatnią rzeczą, na którą chciałabym zwrócić uwagę osobom, które obawiają się zostawić w domu chorą matkę z dzieckiem, to nieoceniona pomoc sąsiadów ( o ile tacy dobrzy sąsiadzi obok mieszkają), o którą warto zawsze poprosić. Z pewnością wiele osób mieszka w pobliżu osób starszych, będących na emeryturze, które na pewno chętnie raz po raz zaglądnęliby do mamy i dziecka sprawdzić jak się mają. Warto również zostawić im zapasowy klucz, choćby na wypadek przyjazdu karetki ratowniczej. To jest dla samych służb bardzo duża pomoc, która zawsze przyspiesza akcję ratowniczą.
Ale nie tylko sąsiedzi w tym przypadku mogliby być dużym wsparciem dla takiej rodziny. Warto poprosić również o asystenta rodziny z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej lub Polskiego Czerwonego Krzyża. Asystent rodziny to taka osoba, która codziennie służy pomocą osobie niepełnosprawnej lub nieporadnej z różnych względów. Pomaga w opiece nad dzieckiem, wyręcza w obowiązkach domowych.
Bardzo dużą pomocą dla rodzin, w których są osoby przewlekle chore są też różnego rodzaju fundacje, zbiórki na cele lecznicze oraz usługi opiekuńcze, ale to wszystko, co tu zostało wymienione nigdy nie zastąpi wsparcia od rodziny i przyjaciół, nigdy nie zastąpi akceptacji i miłości, które są nieodłącznym elementem w terapii każdej choroby.
Ostatnią rzeczą, jaka potrzebna jest osobie chorej, to rozwiązanie prawne ograniczające jej dostęp oraz kontakt z własnymi dziećmi. To w żadnym wypadku nie przyczyni się do pozytywnych skutków leczenia, a wręcz pogorszy sytuację chorego i oddzieli go na bardzo długi czas od jego dzieci bowiem lęku i strachu oraz ran w sercu wynikających z porzucenia przez najbliższych i tęsknoty za dzieckiem nie wyleczy żaden cudowny lek.
Także mam nadzieję, że osoby, które rozważają podejmowanie tak drastycznych sądowych kroków zatrzymają się na chwilę i zastanowią, czy ten kierunek na pewno jest jedynym słusznym, bo ja mam ogromne wątpliwości. Jeśli ktoś już raz wejdzie na taką drogę to tylko patrzeć, kiedy następne osoby zaczną eliminować z życia rodzinno - społecznego wszystkie osoby niepełnosprawne - niewidomych, bez rąk i nóg, poruszających się na wózkach, cukrzyków, itd..., bo mogą stanowić bezpośrednie zagrożenie dla swoich dzieci. Niepełnosprawni są wśród nas i zawsze będą. Zawsze też będą nieodłączną, pełnowartościową częścią każdego społeczeństwa i na dobrą sprawę to właśnie dzieci w pełni ich akceptują i tylko one są gwarantem edukacji i jeśli odetniemy dzieci od niepełnosprawnych rodziców to wiara w człowieka stanie się jedynie wspomnieniem.